literature

PokeYasha cz. 1

Deviation Actions

VioletDanka's avatar
By
Published:
402 Views

Literature Text

~Rodzicielstwo~


Las to miejsce, którego nikt nie podejrzewa o takie, w którym coś ciekawego by się działo. No chyba, że urzęduje w nim w danym momencie grono harcerzy. Albo ninja. Ostatecznie może nawet studentów, acz ci są całkiem przewidywalni. W lesie, o którym będzie tu mowa nie występuje żadne z powyższych. Nie w trakcie tej opowieści, choć kto wie? Może ktoś się przewinie?
W tym lesie urzędują pokemony. I to od nich zaczniemy. A właściwie od jednego, konkretnego pokemona, który pełnił tu rolę strażnika. Ów pokemon zwany jest Ilirią, szerzej znaną jako Mew. O imię rzadko kto ją pytał, bo gdy widzi się legendarnego pokemona pierwsze, co krzyczysz to "O ku*wa mać, Mew! Gdzie jest mój Master Ball?!".
Wracając do roli strażnika - oczywiście wyobrażamy sobie, że legendarny pokemon, stojący na straży porządku na tak dużym obszarze jest bardzo porządny, stateczny, pewny siebie i odważny. Iliria... nie była taka i potrzebowała teraz kilku dni, aby się taką stać. A motywację miała porządną, gdyż dotychczasowy, beztroski tryb życia doprowadził ją do tego, co po tylu imprezach opływających w alkohol i prochy musiało w końcu nastąpić - doczekała się trójki potomstwa. Cały przebieg ciąży minął jej na rozpaczliwych rozmyślaniach, pomijając kwestie natury "jak to się mogło stać?!", dochodziły też takie jak "jak to się mogło stać?! Legendy są bezpłodne!", oraz już podczas samego porodu "Dlaczego rodzę jak typowy ssak, a nie jak pokemon?! Moje dzieci powinny wykluć się z jajek!", a potem "Dlaczego moje dzieci to nie Mew, a Charmander, Squirtle i Mareep?!". Tak więc miała ona w ostatnim czasie dużo do myślenia. Z powodu myślenia zrozumiała, że alkohol wcale nie poprawiał jej humoru, bo na następny dzień po spożyciu czuła się po prostu beznadziejnie, a od kiedy zaszła w ciążę i nie piła, każdego dnia czuła się w miarę w porządku. O prochach w ogóle wolała nie myśleć, bo już po kilku dniach zrozumiała, jak wielką były porażką. O dziwo nawet jej za bardzo do nich nie ciągnęło. Odrzucało ją, tak naprawdę. Mniej więcej tak, jak gdy przedawkujesz coś, co lubisz, a potem rzygać ci się chce na widok tego.
Iliria rozmyślała tak nad wszystkim, co ją ostatnio spotkało, pchając wózek przez las i uznając, że wiele przeszła. Oj tak, zdecydowanie więcej, niż zwykł przechodzić pokemon. Ależ, skąd mogła wiedzieć, że to dopiero początek...
Nie uznawała imion swoich dzieci za jakieś bardzo pomysłowe. Charmandera nazwała Dracko, ze względu na jego smoczość. Było to całkiem logiczne. Squirtle został ochrzczony imieniem Nicko z najgłupszego możliwego powodu - otóż imię to rymowało się z imieniem jego brata bliźniaka. Mareep dostała imię Emily z tego powodu, że Ilirii zawsze podobało się to imię i sama chciała je mieć.
Ta trójka sprawiała jej o tyle problem, że była nieprzewidywalna. O ile zachowanie trójki małych Mew Iliria byłaby w stanie jeszcze jakoś przewidzieć, o tyle ciężko było jej ustalić, co zrobi tak odmienne rodzeństwo. Przykład właśnie nasunął się sam: Nicko mruknął coś przez sen, przechylił łepek i zakrztusiwszy się splunął wodą na drzemiącą obok Emily. Owieczka poderwała się raptownie i poraziła go prądem, co stanowiło dla niego bardzo przykrą pobudkę.
- Oh, Emii... - jęknęła Iliria, biorąc na ręce zapłakanego żółwia - Nie rób tak więcej, on nie chciał tego zrobić!
- Ma-a-a! - pisnęła w odpowiedzi obrażonym tonem.
Jak na swój wiek potrafiła już naprawdę perfekcyjnie podważać zdanie rodzica.
- Nie, Emi. Masz go za to przeprosić - kontynuowała stanowczo Mew.
- Ma-a... - mruknęła po chwili niechętnie, zerkając ponuro na Squirtle'a.
Nicko nie patrzył na nią tak, jakby się gniewał. Właściwie to wyglądał na lekko przestraszonego, więc nawet, gdyby go nie przeprosiła, wcale by nie próbował mieć jej tego za złe.
Iliria odetchnęła z ulgą i posadziła go z powrotem w wózku i ruszyła dalej ścieżką, porośniętą nieco wyższą trawą po bokach.
- Po co wam takie walki, nie rozumiem - wymruczała, omijając kółkiem większy, zabłąkany na dróżce kamień.
Był gładki i miał zdrową barwę, (a w każdym razie miałby taką, jeśli dałoby się dzielić kamienie na zdrowe i chore), niczym te, które widuje się nad wodą, więc najprawdopodobniej ktoś go tu przyniósł z Jeziora Życia.
Jezioro Życia odgrywało ważną rolę w życiu tego lasu. Otóż było ono nieskazitelnie czyste, a woda z niego była napojem dla wszelkiego żywego istnienia mieszkającego w lesie. Największy priorytet miało jednak Drzewo Początku, w którego wnętrzu Iliria mieszkała, żyjąc z nim w ścisłej symbiozie. Musiała dbać o nie bardziej niż o własne zdrowie, aby równowaga w lesie została zachowana, a także - by nie narazić na uszczerbek własnego zdrowia. Od momentu, gdy dowiedziała się o ciąży, naprawdę zaczęła przywiązywać do tego jakąś wagę. W końcu, gdyby Drzewo zginęło, nie tylko jej życie zostałoby postawione na szali, ale również wszystkich roślin i pokemonów, które żyją tu od zawsze.
- ...lki... - z zamyślenia wyrwał ją cichy głosik.
Nicko wydał się jeszcze bardziej zdumiony niż przedtem, a Dracko zastygł w bezruchu przerwawszy oglądanie swojej książeczki z obrazkami i teraz przyglądał się siostrze.
- Słucham? - zapytała Mew, czując się trochę głupio, pytając o coś dziecko, które przecież jeszcze nie mówi.
Nie mówi, prawda?
- ...alki... - powtórzyła z trudem Emily, wkładając w każdą z tych liter masę wysiłku.
- Walki? - domyśliła się Iliria.
"Właściwie dopiero co wypowiedziałam to słowo" uprzytomniła sobie po chwili zastanawiania się, skąd Mareep wytrzasnęła taki wyraz.
- Ffa-a-alki! - wydusiła z siebie jeszcze raz Emi.
- To... nie jest takie "pierwsze słowo", jakie spodziewałam się usłyszeć - przyznała szczerze Iliria - Niemniej idzie ci bardzo dobrze, Emily - uśmiechnęła się z uznaniem.
Mareep pomachała ogonem z dumnie uniesioną główką. Z kolei Dracko, upewniwszy się, że nie widzi, zrobił minę pełną dezaprobaty, jakby chciał powiedzieć "aj tam, szpanerstwo...".
W tym momencie Ilirię przeszedł zimny dreszcz, który można było nazwać przeczuciem. Nie zdążyła jednak zareagować, gdy tuż za nią pojawił się półdemon i zawołał:
- Cześć, Mew!
Wzdrygnęła się gwałtownie i odwróciła:
- InuYasha!
Squirtle przezornie wsunął swoje kończyny i głowę do skorupy, a Charmander udał bardzo zajętego "lekturą" obrazkowej historii, podczas gdy Mareep jedynie przechyliła głowę przyglądając się stworzeniu. Nie było normalne. Co prawda wszelkie Diglett'y czy Geodude'y nie robiły na niej wrażenia, pokemony, ich poprawność istnienia w tym świecie zdawała się być w jakiś sposób zakodowana na start w umyśle młodego pokemona. Jednak to stworzenie zdecydowanie jakoś... odstawało.
- Mógłbyś nie pojawiać się tak nagle i znikąd? - zapytała, patrząc na niego błagalnie - Doprowadzisz mnie tym do rozstroju nerwowego! I jeszcze dzieci nastraszysz...
- To twoje dzieci? - półdemon przechylił głowę zerkając na zawartość wózka - Nie żebym chciał cię obrazić, ale kompletnie niepodobne.
- Nie, naprawdę? - udała zdziwienie, głaszcząc skorupę Nicko i mając nadzieję, że zapewnia mu to w jakiś sposób spokój psychiczny - Wyjdź, Nicko, nic złego się nie dzieje...
- Fa-a-alka... - wyjąkała Emily marszcząc brwi i robiąc przy tym zeza.
Najwyraźniej nowe słowo nie tylko bardzo męczyło ją w trakcie jego wypowiadania, ale i sprawiało jej niesamowitą radochę.
- Już uczysz je walczyć? - zaczepił, patrząc na owcę.
- Nie. Właściwie to nawet nie wzięłam się porządnie za uczenie ich mówienia - odparła, nie rezygnując z głaskania skorupy Nicko, który pewnie nie wiedział, że jest głaskany - Tak jakoś... podłapała po prostu to słowo.
- Ciekawe - mruknął w zamyśleniu - Cieszyłbym się, jeśli moje dzieci podłapałyby takie słowo jako pierwsze, gdy się urodzą. Bo wiesz, nie wiem, czy ci mówiłem, ale...
- Spodziewasz się bliźniaków - dokończyła za niego skinąwszy głową - Tak, wspominałeś... całkiem często, jakby... zdarzało ci się nawet po trzy razy w jednym zdaniu.
- Oh, serio? - zafrasował się - Czyli już wiesz, że to...
- Chłopiec i dziewczynka.
- I, że za imiona nadamy im...
- ...InuMaru i Kayoko. Inu, oszczędź, wiem że się cieszysz - westchnęła - Ale spójrz tylko - wskazała mu trójkę maluchów, z czego Nicko, który wysunął łeb ze skorupy właśnie dość mocno się ślinił - Mam teraz ich i cały las na głowie, no... Przyswajam informacje, więc nie ma potrzeby, żebyś się powtarzał...
- Dobra, przyjąłem - mruknął, a po chwili dodał - Wypadniesz.
- Co? - nie zrozumiała Mew.
Zrozumiała dopiero widząc, że Mareep wypada z wózka, pobladła lekko, ale wystarczająco szybko udało jej się użyć Telekinezy, aby postawić malucha bezpiecznie na ziemi.
- Stwórco, Emi, nie strasz mnie tak! - jęknęła do owieczki, która nie dość, że nie wiedziała do końca, co się stało, to jeszcze za bardzo się tym nie przejmowała.
Postawiła kilka niezgrabnych kroków, kontemplując chyba każdy z nich, w kierunku Inu i zadarła głowę patrząc na niego. Straciła przy tym lekko równowagę i przysiadła.
- Fffw-a-alka - oznajmiła, lekko się przy tym śliniąc.
- Nnnie sądzę... - odparł Inu, nie bardzo wiedząc, czego się od niego wymaga - Mógłbym cię przez przypadek zabić, a tego nie chcemy.
Iliria odniosła wrażenie, że za chwilę sytuacja może wymknąć się spod kontroli, choć nie do końca wiedziała, dlaczego.
- ...my? - Emi przechyliła głowę, zakłopotana.
Dracko wydał się jeszcze bardziej zniesmaczony, niż wcześniej. Dlaczego? Gdyby był już zdolny wiedzieć takie rzeczy, wiedziałby, że to, co czuł teraz to Ambicja. Ambicja, która nie dawała mu spokoju, gdy słyszał, że któreś z rodzeństwa robi w czymś postęp szybciej niż on sam. To trzeba będzie szybko... ziewnął... nadrobić... zasnął.
W międzyczasie Iliria zastanawiała się, czy pozwolić Emily siedzieć tak na trawie, czy może powinna wsadzić ją z powrotem do wózka...
Mareep uderzyła kilka razy niecierpliwie ogonem o glebę, jakby na coś czekała i powierciła się trochę, przyglądając się półdemonowi.
- fwwalkaa... - powtórzyła płynniej.
InuYasha spojrzał bezradnie na Ilirię.
- Co mam zrobić?
- Może... o kurde - Mew nie zdążyła nawet ułożyć w myśli tego, co zaraz padłoby z jej ust, gdy Emily celnym machnięciem ogona ścięła Inu z nóg.
- Co do!... - krzyknął ten lądując siedzeniem na ziemi, która wydała się nagle niewyobrażalnie twarda - Co to miało być?!
- Walka? - uśmiechnęła się promiennie owca.
- Kujde... - mruknął Charmander przez sen.
Przenoszę PokeYashę z bloga (pokeyasha.blog.onet.pl) na devianta :3 W międzyczasie poprawiam nieco jakość rozdziałów na taką, która mnie zadowoli i rozpoczynam produkcję najnowszych, które w niedługim czasie również zaczną się pojawiać |D

ENG
I started to write our (mine and inulka's) ff here, if you want to ask something feel free to do so |3 You've got some info here as well: fav.me/d6js6p3 . <- READ IT 


Iliria/Illyria the Mew (c) by Me
Nicko the Squirtle (c) by Me
Dracko the Charmander (c) by Me
Emily the Mareep (c) by Me
InuYasha (c) by Rumiko Takahashi (controlled by inulka)
Pokemon (c) Nintendo
FF written by inulka&Me~
© 2013 - 2024 VioletDanka
Comments10
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
BlueYoukai's avatar